W Gambii nie ma już zwierząt, takich jak lwy, słonie, lamparty. Ale jak być w Afryce i nie być na safari?. Safari czyli jeżdżeniu w otwartym, terenowym samochodzie, po obszarach zamieszkałych przez dzikie zwierzęta. Gambia takich możliwości nie ma, ale niedaleko granicy w Senegalu powstał park o powierzchni 6.000 hektarów, z czego 2.000 są udostępnione dla turystów. Nazwa parku to „Fathala Wildlife Reserve”, czyli rezerwat dzikiej przyrody „Fathala”- co oznacza w języku mandinka- nie dotykaj. W parku tym znajdują się antylopowce końskie, guźce, oreas wielki, zebry, żyrafy, małpy-patasy rude, podobno bawoły i największą atrakcją turystyczną jest jeden nosorożec. Mi udało się znaleźć jeszcze puchacza mlecznego, co było dużym zaskoczeniem też dla przewodnika-opiekuna jadącego z nami. Przy wodopoju można tez obserwować palmojady (ptaki). W „Fathala” nie ma tam słoni, drapieżników, takich jak lwy, hieny, gepardy czy lamparty. To może jest nie precyzyjne, bo lwy są i to na tyle oswojone, że jako atrakcję turystyczną organizowane są spacery z lwami w niezależnym zamkniętym terenie poza parkiem. Park jest na tyle mały, że safari trwa około 1,5 godziny. Pozostały część dnia to cała logistyka związana z przeprawą promową przez rzekę Gambię i przejście graniczne pomiędzy Senegalem i Gambią. Wszystkie prezentowane zdjęcia zwierząt w tej galerii powstały właśnie na terenie parku „Fathala”.