Kilka lat temu nagrałem głos bąka. Chyba najłatwiejsze z nagrań, jakie zrealizowałem. Z tym nie było problemu. Głos bąka jest tak donośny, tak charakterystyczny, że nie sposób pomylić go z żadnym innym. Sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli chcemy zrobić zdjęcia. Mało kto widzi latem te ptaki. Idealny kamuflaż i niedostępność terenów, na których przebywa powodują, że trudno go zobaczyć, nie mówiąc już o wykonaniu ciekawych zdjęć do galerii. Przez ostatnie lata kilkanaście razy podejmowałem próby znalezienia bąka, zwłaszcza w okresie zimowym. Zawsze były to próby nieudane. Aż wreszcie determinacja i wytrwałość zostały nagrodzone. Jak zwykle trochę bez przekonania, niejako z obowiązku, po zimowym fotografowaniu wróblaków poszedłem nad zamarznięte jezioro, do którego dopływał niewielki, niezamarznięty kanałek. Zabrałem lornetkę, ale nie wierząc, że możliwe jest znalezienie bąka, nie zabrałem aparatu. Przykucnąłem przy brzegu i sprawdzam trzcinowiska. Nagle przez lornetkę widzę go - stoi wyprostowany w trzcinowisku z przekonaniem, że jest niewidoczny dla otoczenia. I w dużym stopniu była to prawda, bo po powrocie z aparatem miałem już problem z ponownym zlokalizowaniem bąka. Jeszcze nigdy tak szybko nie dotarłem do samochodu i nigdy tak szybko nie zmontowałem zestawu do fotografowania. Po chwili wypatrywania  znajduję go – jest. Powstaje kilka zdjęć, ale ich nieciekawa perspektywa powoduje, że schodzę nieco dalej, niżej, ale kątem oka widzę, że już bąk powoli, bez pośpiechu znika w trzcinowiskach. Tak się skończyło pierwsze moje spotkanie z bąkiem. Mimo mrozu i kilku godzin spędzonych na fotografowaniu wróblaków w takich trudnych warunkach, nagle odczuwalna temperatura  podniosła się na tyle, że przemarznięcie przestało być dokuczliwe- to przecież spotkanie z bąkiem- wyczekiwane od lat, tak trudnym, nietuzinkowym gatunkiem ptaka! Galerię oczywiście trzeba założyć, bo może się okazać, że tych kilka zdjęć nie da się uzupełnić nowymi, ciekawszymi ujęciami. Czas pokaże. (03/2018).
Z ostatniej chwili 10/2020
Tym razem wybraliśmy się z Haliną do czatowni właśnie na bąka. Był widziany w tej okolicy, co zwiększało prawdopodobieństwo do 2 %, że się uda :-)) . Ale jak się nie próbuje, to na pewno się nie sfotografuje. Kilka godzin wyczekiwania od świtu i nagle jest w pełnym kadrze przed naszymi obiektywami. Trudno pohamować emocje tak długo wyczekiwanego spotkania, ale Haliny ciśnienie osiągnęło swoje maksimum. Obserwowała go wcześniej ode mnie kilka minut, bo bąk usiadł pół metra od jej ściany czatowni i sprawdzał teren. Jakikolwiek ruch, odgłos wówczas i powiedziałbym, że znów było blisko. Tym razem się udało, choć majestatyczne przejście przed obiektywami trwało niespełna dwie minuty. Tylko i aż dwie minuty. Dwie minuty które pamiętać się będzie do końca życia, zmieniają dotychczasowy dokumentacyjną zawartość galerii no i taaaaaakie spotkanie musi być odnotowane w nowościach…
Dzień drugi…
Na kolejny dzień postanowiliśmy spróbować raz jeszcze sfotografować bąka. W dwa poprzednie dni pojawił się o tej samej godzinie. Czyżby był systematyczny w penetrowaniu swojego rewiru? Niestety nie. Tym razem bąki trzymały się zdecydowanie dalej na małej wysepce. Wysepka była na tyle mała, że pojawienie się na niej drugiego bąka doprowadziło do bąkowej potyczki i przegonieniu słabszego osobnika. Niestety odleciał w kierunku przeciwnym, i z dość daleka powstało zdjęcie bąka w locie. Kolejne zdjęcia przedstawiają żerującego, skupionego ptaka. Jakościowo zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia, ale warto je dodać do galerii, która staje się nieco bardziej urozmaicona i pokazuje lepiej środowisko w jakim żyje ptak.