Z kania rudą historia wykonania pierwszego zdjęcia tego gatunku podobna jest do pierwszego sfotografowania rybołowa. Różnica jest jedynie w tym, że rybołów był najprawdopodobniej przelotem (jesień), a kania musiała mieć gdzieś w pobliżu swoje gniazdo (czerwiec). Oba ptaki mogą fascynować. Patrząc na zdjęcia kani rudej w Internecie, żal i szkoda, że ta moja galeria jest tak uboga. Nie dość, że jest to jedyne zdjęcie, to jego jakość pozostawia wiele do życzenia. Miejmy nadzieję, że z czasem doczeka się galerii na miarę mojej galerii myszołowa, czy bielika. Kania należy do dużych ptaków drapieżnych. Jej rozpiętość skrzydeł to około 1,5 metra, przy wadze nie przekraczającej 1,5 kilograma. Charakterystycznym dla rozpoznania kani w locie, jest wklęśnięta końcówka trójkątnego ogona. Mimo, że na pierwszy rzut oka w locie identyfikuje się błotniaka stawowego, częściej występującego, dopiero ogon podpowiada właściwą identyfikację. Kania jest znacznie większa od błotniaka, zwłaszcza porównując ich wagę.
Z ostatniej chwili- 07/2015
Od ponad trzech lat nie było zmiany w galerii kani rudej. Jak często bywa,  było to przypadkowe spotkanie i na szczęście udało się wykonać kilka zdjęć do galerii. Jest to chyba jeden z najpiękniejszych naszych drapieżników, jednak aby należycie go uwiecznić, bez czatowni się nie obejdzie...
Z ostatniej chwili- 11/2018 Wielka Brytania
Zawsze uważałem kanię rudą za jednego z piękniejszych szponiastych ptaków należących do fauny Polski, a z tych regularnie występujących gatunków, chyba jednak najpiękniejszy. Niestety przy moich zasobach czasu wolnego skazany jestem na korzystanie z cudzych czatowni, aby móc podziwiać i fotografować te piękne ptaki. Dotychczasowe dwa spotkania, 6 lat temu i 3 lata temu były przypadkowe i zakończyły się dokumentacyjnymi zdjęciami na tle nieba. Taki gatunek nie może mieć jedno- gwiazdkowej, dokumentacyjnej galerii na mojej stronie! Na przestrzeni lat nie udało się znaleźć w Polsce czatowni, osoby która umożliwiłaby wreszcie wykonać dobre zdjęcia tych ptaków.  Ale może i dobrze, bo wówczas nie odwiedziłbym pewnie Gigrin Farm (link) w Wielkiej Brytanii, a właściwie w Walii. Odwiedzenie tego miejsca polecam nie tylko fotografom, czy przyrodnikom, ale każdemu, bo takich ciekawych miejsc na świecie nie ma wiele. A dlaczego? Sądzę że niniejszy tekst to wyjaśni. Kanie ze swej natury są raczej płochliwe i trudne do sfotografowania- przynajmniej takie mamy polskie doświadczenia w tym zakresie. Na Gigrin Farm od wielu lat prowadzi się dokarmianie i rehabilitację chorych ptaków. Zapewniam, że wynika to troski o te ptaki, a nie jest to forma zarobkowania. Najtańszy wstęp do czatowni wynosi 7 funtów! I ta informacja, sądzę że wyjaśnia wszystko. Są to pieniądze przeznaczone na dokarmianie i opiekę nad tymi ptakami. Na razie brzmi to tuzinkowo, do czasu, gdy nie zobaczy się skali tego przedsięwzięcia. Dokarmianie rozpoczyna się zawsze o godzinie 14-stej. W pierwszy dzień poszedłem na nieco droższą, wysoką czatownię dwie godziny wcześniej. Wysoką, bo jest większe prawdopodobieństwo wykonania dynamicznych zdjęć z ciekawym, jesiennym tłem. Scena niczym z ptaków Hitchcocka. Ciemne, ciężkie chmury i na ich tle pojawiają się ptaki. Najpierw pojedyncze kanie, gawrony, myszołowy, czarnowrony, ale z każdą chwilą widać coraz więcej i coraz bliżej nadlatujących ptaków. Zataczają koła nad miejscem ich dokarmiania. Tuż przed godziną drugą można obserwować już setki kań! W jednym miejscu! Szybują w powietrznym tłoku, ale nie wpadają na siebie. Rzadko widać ich powietrzne zapasy i kolizje, jak to miało miejsce podczas obserwacji orłosępów. Po podaniu „do stołu” zaczynają się naloty ptaków. Z mojej czatowni, która bardziej przypomina balkon niż czatownię, czasami daje się odczuć powiew powietrza nadlatujących ptaków. Bliskość i ilość ptaków wprawiają w zdziwienie, osłupienie. Samo fotografowanie nie jest niczym ograniczone, żadnymi szybami, czy innymi stałymi elementami. Kanie tak się przyzwyczaiły do ludzi podczas karmienia, że nawet kilkudziesięciu obserwujących na raz to rzadkie widowisko, nie odstrasza ptaków. Na ten spektakl, na jedną godzinę przybywają całe rodziny, babcie z wnuczkami no i zawsze znajdzie się jakiś fotograf. Obserwacja niesamowita, ale ze zdjęciami już tak łatwo nie jest. Ilość ptaków i szybkość, z jaką nadlatują ptaki nie ułatwia fotografowania. Chciałoby się mieć zdjęcie z dość bliskiej odległości, ptaka w locie, na tle jesiennych kolorowych drzew. Przez pierwsze kilkanaście minut jest to bardzo trudne, bo w kadrze jest prawie zawsze kilka ptaków i zawsze część z nich poza kadrem. A spieszyć się trzeba, bo tak naprawdę pierwsza godzina jest najważniejsza, bo wówczas jest największa intensywność spotkań z kaniami. Najlepiej skoncentrować się na jednym ptaku, śledzić go i wykonywać co chwilę zdjęcia. Niestety przy wieczornym przeglądaniu zdjęć dopiero się daje zauważyć solidne numery identyfikacyjne przytwierdzone do skrzydeł niektórych ptaków, które zupełnie dyskredytują zdjęcie. Takich oznakowanych ptaków było chyba kilkanaście. Na kolejną godzinę lub dwie czasami pozostawało już tylko kilka ptaków. Na szczęście dla odmiany lądowały na ziemi i przeszukiwały trawę w poszukiwaniu resztek z posiłku. Powstają tym razem z dolnych czatowni statyczne zdjęcia kani. Zdjęć powstają setki, tysiące podczas trzech spotkań z ptakami i na szczęście jest z czego wybrać zdjęcia na pamiątkę tego niesamowitego spotkania z kaniami. Do galerii dodałem też ścieżkę dźwiękową z głosem kani. Przed posiłkiem, część ptaków przesiadywała na pobliskich drzewach i wydawała co chwilę swoje pochrapujące gwizdy. Wreszcie do  galerii kani zawitały zdjęcia należycie oddające urok i piękno tych ptaków, galeria staje się 4-ro gwiazdkową, bardzo dobrą galerią na mojej stronie i trafia też do kategorii moich ulubionych galerii. Podziękowania dla wszystkich z Gigrin Farm, za to że stworzyli takie jedyne w swoim rodzaju na świecie miejsce, za miłą i przyjazną atmosferę i cieszę się, że dane było mi to zobaczyć, bo zapewniam Was, że warto…
Z ostatniej chwili-04/2022
Mimo, że nie kania ruda miała być tym razem przed obiektywem w czatowni, ale zaskoczenie i zadowolenie duże z jej pojawienia się. To pierwsze tak bliskie moje spotkanie z kanią w Polsce i trzeba to odnotować w informacjach w galerii kani rudej. Niestety ptak pojawił się na chwilę i świeciło wówczas dość intensywnie słońce, ale dodałem kilka zdjęć na pamiątkę tego spotkania, póki co na końcu galerii.