Wzorem opracowania wyjazdu do Australii, Nowa Zelandia będzie też w podobny, organizacyjnie sposób przedstawiona (tekst wprowadzający dla Australii – drop australijski). Oczywiście mowa o faunie Nowej Zelandii. Krajobraz i flora Nowej Zelandii jest zawarta w galerii państw oraz zawarty też tam zwiastun fauny, który będzie rozwinięty w galeriach poszczególnych gatunków. Dlaczego tekst wprowadzający zawarłem w galerii kei? A to dlatego, że bardziej charakterystyczne dla Nowej Zelandii gatunki ptaków były poza moim obiektywem. Najbardziej chyba charakterystycznym ptakiem tego kraju, są nieloty z rodziny kiwi. Jest ich kilka odmian, ale nie dość że są rzadkie, to są to zwierzęta o nocnym trybie życia. Tak, więc nie zobaczycie, przynajmniej na razie tego ptaka w mojej galerii. Drugim bardzo znanym ptakiem Nowej Zelandii jest kakapo, najcięższa, nielotna papuga na świecie. Niestety jest na skraju wyginięciu i żyje dość wysoko w górach. Trudno zatem o fotografie tych dwóch gatunków, jako charakterystycznych dla Nowej Zelandii. Fotografowanie ptaków w Nowej Zelandii, po przygodzie fotograficznej w Australii szokuje i to negatywnie szokuje. Wprawdzie Australia to znacznie większy obszar, ale nie miałem okazji zwiedzić jej całej, tak więc porównywanie jest zasadne, zwłaszcza, że po Nowej Zelandii przejechałem więcej kilometrów niż w Australii. Według oficjalnych danych w Australii żyje 850 gatunków ptaków, w Nowej Zelandii trochę ponad 300. Dla większego zrozumienia mojego rozczarowania przytoczę fakt, że Nowa Zelandia jest blisko 29 krotnie mniejsza od Australii, a pod względem liczby gatunków tylko jest to tylko (około) połowa liczby tam występujących gatunków. Wobec znacznie mniejszej powierzchni można się spodziewać kumulacji zaobserwowanych gatunków. Z tych 300 nowozelandzkich gatunków około 40 to gatunki sztucznie wprowadzone na teren tego kraju. Szukając początkowo ptasich tematów do fotografowania, moje rozczarowanie na tym przysłowiowym końcu świata, było duże. Wschód słońca, przepiękna okolica a tu wróble, szpaki, szczygły. To nie Nowa Zelandia a, Polska. Tyle trudu dotarcia, by fotografować nasze rodzime gatunki? Na szczęście dalej było lepiej, ale nie dobrze w porównaniu z Australią. Po uwiecznieniu setki gatunków ptaków w Australii w kilka dni, Nowa Zelandia wydaje się ptasią pustynią. Mimo niesamowitych widoków, gęstych tajemniczych lasów, ptaków w nich, przynajmniej mi nie udało się wiele zaobserwować. Lasy są tak gęste, że nie sposób do nich wejść nie mówiąc już o chodzeniu po lesie. Dziwnym jest także, że przejechawszy około 2 tys. kilometrów na południowej wyspie nie musiałem czyścić przedniej szyby samochodowej. A przecież luty, a więc pełnia lata, jeżdżąc od świtu do zmierzchu a tu czysta szyba, bez owadów?. Przecież to nie z powodu ograniczenia prędkości do 100 km/h obowiązującego na całej wyspie. A, może ten brak owadów, przynajmniej latających powoduje, że tak niewiele gatunków można było zaobserwować. Nowa Zelandia jest mniejsza od Polski o około 40 tys. km. kwadratowych, a zamieszkuje ją trochę ponad 4 mln ludności. Tak, więc powierzchnia nieznacznie mniejsza, a liczba ludności to naście procent naszej gęstości zaludnienia. Gdyby w Polsce nadal obowiązywały takie wskaźniki, to pewnie nasze dropie nigdy by nie wymarły. Druga dość istotna wiadomość, że większość z 300 nowozelandzkich gatunków związana jest z morzem. Tak naprawdę Nowa Zelandia to duża wyspa, a do następnego skrawka lądu trzeba przemierzyć około 2 tys. kilometrów. Samych odmian burzykowatych występuje tam około 50 gatunków. Tak, więc kilka ptasich galerii z Nowej Zelandii powstanie na mojej stronie, ale w porównaniu z Australią będzie to wręcz symboliczna ilość, zwłaszcza, jeżeli chodzi o gatunki endemiczne Nowej Zelandii. Dosyć długi wstęp, ale oddaje odmienność ptasich warsztatów w Australii i Nowej Zelandii. Tym bardziej teraz widać uzasadnienie, dlaczego przy opisie kei zamieściłem tekst wprowadzający do wyprawy Nowej Zelandii. Otóż kea jest dość specyficznym ptakiem, bo jest jedyną na świecie, latająca górską papugą. Występuje też poza wyżynami, ale w górach najłatwiej można ją spotkać. Meldując się wieczorem w hotelu w górach zapytałem właśnie o tego ptaka recepcjonistce, czy mogę go sfotografować w tej okolicy. Tak, odpowiedziała zdecydowanie, przed recepcją rano o wschodzie słońca, dodała. Dość szokująca wiadomość, bo nie miałem tam daleko, aby zobaczyć tak rzadkiego ptaka, który nigdzie indziej poza Nowa Zelandią nie występuje. Trochę przed wschodem słońca zabrałem obiektyw, mikrofon i powoli wychodzę na dziedziniec przed recepcją. Już słychać z daleka jakieś odmienne odgłosy stada ptaków, podchodzę bliżej i widzę kilkadziesiąt papug przekomarzających się i rozbrajających przy samochodach wszystko co gumowe. Do zabawy z anteną samochodową i wycieraczkami zrobiła się ich kolejka. Niestety jest jeszcze ciemno, ale jest czas i okazja, aby nagrać odgłosy ptaków. Bez trudu powstaje nagranie dźwięku, a że się zrobiło trochę jaśniej próbuje wykonać zdjęcia. Wszystkie dynamiczne zdjęcia niestety nieostre, a 600-tak to za długa ogniskowa do zdjęć z tak bliskiej odległości. Niestety jaśniejsza 400-setka została w Polsce. Ale powstaje kilka zdjęć, na moje nieszczęście grupa japońskich turystów zjadła wczesne śniadanie i też chce zrobić zdjęcia, tyle, że z odległości 2-3 metrów telefonami i małymi kompaktowymi aparatami, co płoszy ptaki. Z minuty na minutę ubywa ptaków. Na pociechę, jedno dynamiczne ujęcie w locie pokazujące przepiękną spodnią część upierzenia papugi. Kea to dość sporej wielkości papuga, bo waga jej dochodzi do kilograma, a rozpiętość skrzydeł około 90 centymetrów. Zamieszkuje wyłącznie na południowej wyspie Nowej Zelandii. Poza tradycyjnym papuzim menu, kea potrafi penetrować śmietniki w poszukiwaniu pokarmu lub aktywnie polować lub żywić się padliną włącznie. Szkoda, że nie udało się sfotografować zabaw tych ptaków o świcie na trawniku, gdy się przewracały, leżąc z nogami w górze, droczyły się z innymi papugami donośnie skrzecząc przy tym. Powstałoby wiele zabawnych zdjęć, naturalnie zachowujących się papug. Pierwszre zdjęcia ukazują ptaki we względnie naturalnym środowisku i powiem szczerze, że trudno było o takie kadry. Te dalsze w galerii zdjęcia ukazują „najazd” papug na samochody, dachy i przedstawiają papugi w zurbanizowanym otoczeniu. No cóż, tak właśnie było. A jak zobaczcie sami, zapraszam na to co udało się sfotografować i pokazuje tego ptaka i jego naturalne, codzienne zachowanie.