Postanowiłem swoją historię o Islandii zacząć mimo wszystko od lodowca. Wybór był trudny, bo spotkania z nurem rdzawoszyim były chyba jeszcze bardziej ekscytujące. Brałem też pod uwagę maskonury, kulika mniejszego i inne gatunki, które doczekały się przepięknych galerii na mojej stronie. Doczekały się dzięki Jóhannowi, któremu serdecznie dziękuję i brakuje mi słów podziwu i uznania dla Jego pasji i wiedzy o ptakach i Islandii. Mieć takiego przewodnika po Islandii to zaszczyt i wielkie szczęście, bo bez Niego fotograficzna przygoda z Islandią miałaby znacznie uboższy wymiar. Jóhann, raz jeszcze serdecznie dziękuję i miejmy nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie, bo przecież nie uwieczniliśmy wszystkich gatunków Twojej pięknej Islandii…
Wróćmy jednak do lodowca. Występuje w Ameryce Północnej i Islandii. Jest większym nurem niż nur rdzawoszyi, żyjącym też na Islandii. Waga lodowca dochodzi do 4,5 kilograma, a rozpiętość skrzydeł to niespełna 1,5 metra. Na pewno fascynuje w tym ptaku wiele, także to, że w Europie można spotkać go jedynie na Islandii. Tam populacja lodowca to około 300 par. Dla mnie jest to nowy, rzadki gatunek, ale o fascynacji tym ptakiem przesądziła bezpośrednia jego obserwacja. Lodowiec majestatycznie pływa po środku jezior, czy stawów nieopodal wzniesień częściowo pokrytych wielobarwną, niską roślinnością z zalegającymi gdzieniegdzie czapami śniegu. Widok jak z bajki. I na tle tego wszystkiego dumnie pływa on - lodowiec rzewnie śpiewający swoją pieśń. Można zapomnieć o fotografowaniu patrząc na ten spektakl. Jestem zadowolony ze zdjęć tego ptaka, ale zapewniam, że nie oddają one w pełni jego piękna i uroku miejsca. Udało się też nagrać jego odgłos, lecz niestety nie jest to ta pojedyncza pieśń ptaka, ale wzajemne nawoływanie się pary lodowców. Mimo to namawiam do przeglądania galerii z włączonym odgłosem ptaków dla pełniejszego obrazu opisywanej scenerii i uroku miejsca. A jak udało się nagrać i sfotografować ptaki? Po przybyciu nad jeziorko, gdzie mieszkała para lodowców, usiadłem na brzegu i czekam. Jeziorko nie było duże i sądziłem, że nadarzy się okazja do wykonania zdjęć. Ale najpierw zainteresowały się mną łabędzie krzykliwe, które podpłynęły tak blisko, że chwilami nie mieściły się w kadrze. Normalnie byłbym zachwycony, bo to nie taki popularny u nas gatunek, ale nie w sytuacji kiedy lodowce pływają i wydają odgłosy niosące się po wodzie. Nagrywam głos i na szczęście raz odzywa się łabędź raz lodowiec. Nie ma co, przy obróbce komputerowej mam dwa nagrania za jednym zamachem. Może właśnie łabędziom zawdzięczam spotkanie z lodowcem, bo może dzięki temu lodowce nabrały pewności i podpływają coraz bliżej i bliżej. Powstają prezentowane zdjęcia i nagranie głosu. Drugie spotkanie z lodowcem miało miejsce na znacznie większym jeziorze, ale ku mojemu zaskoczeniu, lodowiec pływał w niedalekiej odległości od spinningujących wędkarzy. Oddalał się, ale jego pieśń niosła się po wodzie wśród ośnieżonych zboczy pobliskich wzgórz. Szkoda, że właśnie tego odgłosu lodowca nie udało się nagrać. Nie przeszkadzało mi, że już był niewielkim punktem na wodzie. Widok jeziora, kolorowych wzgórz i jego odgłos zostawiają niesamowite wrażenia. Widziałem jeszcze lodowce dwa razy, ale nie było wówczas możliwości wykonania zdjęć. Te opisy chyba wyjaśniają dlaczego właśnie tekst z lodowcem jest tekstem wprowadzającym do fotograficznej wyprawy na Islandię. Ważny jest też kontakt z przyrodą i sposób fotografowania na Islandii. Tu posłużę się opisem zdjęcia (wybacz Johann, to moja galeria i poprzestanę na opisie Twojego zdjęcia), a nie zamieszczeniem jego. W scenerii opisywanego wzgórza, na brzegu jeziorka górskiego siedzi kobieta (tyłem do fotografującego). Widać biały sweter, biały obiektyw na statywie, a więc bez maskowania - po prostu poranny spacer na łonie natury. Woda zamazująco odbija zbocze góry, a na wprost fotografującej kobiety, w odległości może 20 metrów pływa lodowiec. Obserwują się wzajemnie, ona uwiecznia ten moment. Niesamowite zdjęcie oddające kwintesencję odmienności fotografowania na Islandii i łatwości obcowania z dziką, przepiękna przyrodą. Johann, gratuluję zdjęcia i będę do niego wracał, bo trochę przypomina mi moje spotkanie z lodowcem na tym samym zbiorniku i później z nurem rdzawoszyim…
Z ostatniej chwili – Islandia 06/2018
Moją fascynację tym ptakiem przedstawiłem już w relacjach z pierwszego mojego spotkania z lodowcami. Niestety ówczesna sesja trwała bardzo krótko, bo ptaki wysiadywały jajka i nie chcieliśmy im przeszkadzać. Lodowce można fotografować bez końca i lodowcom zdecydowanie „nie odmawiam”. Tym razem można było obserwować lodowce w roli troskliwych rodziców. Maleńkie jeszcze młode trzymały się zawsze blisko jednego z rodziców. Drugi natomiast opiekun zajmował się zdobywaniem pożywienia. Co chwilę nurkował, wynurzał się ze złowioną zdobyczą, po czym delikatnie i troskliwie podawał ją swemu potomstwu i obserwował, czy maluch zjada zaoferowany posiłek. Trochę nie dopisało światło podczas jednej sesji, ale galeria zmieniła swój dotychczasowy monotonny charakter, trafia do nowości i także do moich ulubionych galerii. Moją fascynację lodowcem podzielają Kanadyjczycy, którzy właśnie tego ptaka ustanowili symbolem narodowym Kanady.