Mój wyjazd październikowy nad morze miał zakończyć się doskonaleniem galerii biegusów, a tym razem zaowocował sfotografowaniem dwóch nowych gatunków: bernikli obrożnej i śnieguły. Spokojnie podchodząc do skupiska ptaków z dala widać było jednego odmieńca wśród żerujących na plaży mew. Z daleka dość spora sylwetka w porównaniu z mewami, odmienne ubarwienie, jednak nie pozwalała ocenić co to za gatunek. Powoli zmniejszam odległość do kilkudziesięciu metrów i rzut oka przez wizjer aparatu i wszystko jasne. To widywany w Polsce, wyłącznie na przelotach, gatunek arktycznej gęsi, jaką jest bernikla obrożna. Rozpiętość skrzydeł przekracza jeden metr, przy wadze około 2 kilogramów. Tak, więc w porównaniu z jej inwazyjną w Polsce krewniaczką, berniklą kanadyjską, obrożna jest trzykrotnie od niej lżejsza i posiada połowę rozpiętości skrzydeł bernikli kanadyjskiej. Przypomina bardziej jej miniaturkę. Leżąc na plaży, doskonale widoczny przez berniklę, chyba miałem szczęście, że przy brzegu kilka metrów ode mnie występowała jakaś podwodna, przybrzeżna roślinność, za którą bernikla przepadała. Powoli podchodziła coraz bliżej na swoje żerowisko. Niestety kiepskie już oświetlenie nie dawało szansy na zrobienie satysfakcjonujących zdjęć. No cóż „startowe” zdjęcia galerii są, może jutrzejszy poranek przyniesie lepsze zdjęcia w porannym świetle, ale czy bernikla jeszcze tam będzie? Zobaczymy…
Dzień drugi
Przyszedłem jeszcze o zmroku w to samo miejsce. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, czas na prosty posiłek (bułki, woda) i przygotowanie sprzętu do nagrywania dźwięków. Nieco przed wschodem słońca pojawiają się pierwsze mewy i kormorany. Niestety nieco za daleko, nie mówiąc już o świetle. Ale co to, bernikla przyleciała w miejsce wczorajszego żerowiska. Ba, nawet od razu zmniejszyła odległość do mnie, no i to wschodzące słońce dało szansę na wykonanie jeszcze lepszych zdjęć. Niestety raz po raz zasłaniane było przez chmury pogarszając radykalnie warunki fotografowania i tym samym jakość zdjęć. Po wykonaniu pierwszej serii zdjęć chciałoby się wykonać bardziej dynamiczne niż tylko spokojnie żerującego ptaka. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a co na to bernikla? Najpierw majestatycznie rozprostowała skrzydła, a potem wykonała kilka kółek wokół mnie, kończąc na lądowaniu w odległości kilkunastu metrów. Nie ma co, pełna współpraca, chyba mnie polubiła. Szkoda, że warunki oświetleniowe były jeszcze nie najlepsze i w kadr nieraz wchodziła mewa. Powstaje ciekawy materiał na galerię. Bernikla zaczęła żerować dalej i obserwowałem ją przez wizjer aparatu, gdy nagle poderwała się do lotu, zresztą jak pozostałe ptaki. Pomyślałem sobie, że jakiś spacerowicz zakończył mi plener. Rozglądam się wokół, ale nie widzę nikogo. To, co było przyczyną ucieczki ptaków siedziało znacznie dalej, jakieś 150 metrów ode mnie. Nie był to człowiek, a największy polski drapieżnik-bielik. Usiadł dostojnie, już samotnie nad brzegiem morza. Kadr byłby przepiękny, gdyby nie odległość i kiepskie światło. Wykonałem kilka zdjęć, ale mają wartość dokumentacyjną. Wyglądał naprawdę niesamowicie budząc respekt w okolicy na tle morza. Zaabsorbowany jego przybyciem nie zauważyłem, że tuż obok mnie w piasku żeruje śnieguła. Kilka zdjęć śnieguły, ale potem rzut oka na miejsce w którym wylądował przed chwilą bielik. Niestety tak samo jak się pojawił nagle, nie wiadomo skąd, tak szybko zniknął. Na szczęście doskonale współpracująca bernikla pojawiła się za chwilę lądując w swoim ulubionym miejscu i dało się wykonać jeszcze kilka dynamicznych zdjęć. Dwie godziny przed zachodem słońca i dwie po wschodzie słońca, a ile wrażeń i emocji, jaki relaks. Po prostu fotografia przyrodnicza…
Z ostatniej chwili – 06/2014 Islandia
Berniklę obrożna udało się spotkać na Islandii kilka razy. Nie zabiegałem o zdjęcia tego ptaka, bo w korelacji możliwości uwiecznienia nowych gatunków na Islandii, to drugie okazało się ważniejsze. Niemniej jednak, powstało kilka zdjęć stada bernikli, które pod tym względem wprowadzają pewną odmienność w mojej galerii tego gatunku.
Z ostatniej chwili – 07/2018- Spitsbergen