Długo czekałem na swoje pierwsze zdjęcia puchacza. Minęły lata i nie było jakoś okazji na spotkanie z puchaczem - największą sową zaliczaną do fauny Polski. I znów dzięki życzliwości i bezinteresownej pomocy udało się wreszcie zrobić zdjęcia puchacza. Krzysztof, Halina- bardzo dziękuję za pomoc i podpowiedź, bo bez Was nadal w mojej galerii na miejscu puchacza byłby wakat. Ta galeria zostaje zainicjowana zdjęciami młodych puchaczy. Wprawdzie o wschodzie słońca widzieliśmy dorosłego osobnika, ale to spotkanie trwało bardzo krótko i na domiar złego nie było dość światła, aby wykonać zdjęcie. No cóż, tak często bywa, że ciekawe galerie i to niełatwych w fotografowaniu gatunków powstają na przestrzeni lat i są ciągle doskonalone. Galeria puchacza na pewno do takich, mam nadzieję, będzie należała. Nie udało się też nagrać głosu puchacza. Odezwał się na chwilę, wieczorem, dość niespodziewanie. Puchacze w nocy upolowały wystarczająco dużo gryzoni, żeby w ciągu dnia młode zjadały to, co rodzice zostawili im w gnieździe (szczury). Powstałe zdjęcia nie mają charakteru dokumentacyjnego i jest ich na tyle dużo, że stanowią wystarczający materiał na powstanie startowej galerii puchacza. W dość niesamowitym miejscu, gdzie puchacze zaakceptowały bliskie otoczenie człowieka, można było  wreszcie obserwować, podziwiać te piękne ptaki, a na pamiątkę tego spotkania - zdjęcia, do których warto będzie powracać..

Z ostatniej chwili-06/2024-Finlandia Na swoje pierwsze zdjęcia puchacza czekałem latami. Choć powstała wtedy galeria, brakowało w niej zdjęć dorosłych osobników. Wiedziałem, że muszę to zmienić, ale fotografowanie puchacza to prawdziwe wyzwanie. W Polsce istnieje kilka czynników utrudniających to zadanie. Po pierwsze, potrzebne jest formalne pozwolenie na fotografowanie tego gatunku, co nie jest łatwe do uzyskania. Nawet posiadając je, nie ma gwarancji sukcesu, a jedynie legalną możliwość fotografowania. W Polsce żyje kilkaset par puchaczy, a w okresie lęgowym, od początku roku do lipca, obowiązuje strefa ochronna wynosząca 500 metrów od gniazda. Poza okresem lęgowym odległość ta zmniejsza się do 200 metrów. Kolejnym utrudnieniem jest nocny tryb życia puchacza. Pisałem już kiedyś, chyba przy relacjach z Kostaryki, że nie jestem zwolennikiem używania sztucznego światła do fotografowania dzikich ptaków. Wiem, czasami jest to konieczne, ale w przypadku puchacza chciałem tego uniknąć. Ptak na zdjęciu wygląda dobrze, ale jego otoczenie, a właściwie tło, jest niemal zupełnie czarne, co czyni zdjęcie nienaturalnym. Puchacze są również skryte, nieśmiałe i na widok człowieka najczęściej odlatują, co kończy całą interakcję z tą sową. Mając to wszystko na uwadze, jak zrobić zdjęcia tej największej, majestatycznej sowie Polsk? Poszukiwałem odpowiedniego miejsca w Internecie i wszystkie drogi prowadziły na północ Europy. Na początku czerwca noc w tych rejonach jest bardzo krótka, trwa od północy do mniej więcej 2:30. Ta krótka noc to tak naprawdę jedynie zmniejszenie intensywności światła, które nie uniemożliwia, ale utrudnia fotografowanie. Puchacze w tych regionach są aktywne również w świetle dziennym, w godzinach, gdy w Polsce jest już praktycznie ciemno. To zadecydowało, że poleciałem do Finlandii, aby spróbować sfotografować puchacza. Warunki formalne i oświetleniowe to jedna strona medalu, druga to sama sowa - czy przyleci, czy da się fotografować? Aby zwiększyć szanse na wykonanie zdjęć, zaplanowałem cztery dni mieszkania w czatowni puchaczowej. Czatownia, jak czatownia ma swoje ograniczenia komfortowe ta jednak miała jeszcze dodatkowy dyskomfort w postaci komarów. Były ich dziesiątki, czasem setki. Im cieplej i wilgotniej, tym więcej. Utrudniały one fotografowanie i spanie w czatowni. Puchacz był nieprzewidywalny. Jednego dnia pojawił się raz, ale innego dnia nawet cztery razy. Godziny jego pojawienia się to istna loteria. Najwcześniej przyleciał przed 21:00, później o 22:30, raz o 2:00 w nocy, innym razem o 6:00 rano. Trzeba być czujnym od 18:00 do 8:00 rano. Dyżury w spaniu umożliwiały bycie czujnym w tym czasie, ponieważ czujnik ruchu na nęcisku nie zawsze działał. Nie można ryzykować przegapienia przylotu ptaka. Raz sowa pojawiła się dosłownie na kilka minut i na tym się skończyła cała nasza możliwość fotografowania tej doby. Po czterech dniach cząstkowego, przerywanego snu człowiek jest rzeczywiście wyczerpany i ma po prostu dość. Ale dość o tej całej logistyce, która znika, nie pamięta się gdy po wielu godzinach wyczekiwania, niemal w zupełnej ciszy (mówiliśmy tylko szeptem, bo wiadomo jaki słuch mają sowy) nagle, bezszelestnie pojawia się ona- największa sowa Europy! Potężna, majestatyczna o niesamowitym spojrzeniu. Radość trudna do opisania. Zawsze po wylądowaniu spokojnie sprawdzała okolicę, była bardzo czujna, by po chwili zacząć posiłek. Tu pojawiła się kolejna trudność w fotografowaniu. Siedzący ptak wymagał teleobiektywu o ogniskowej 500 milimetrów. Z moją 600-tką bywało, że sowa w kadrze mieściła się dosłownie „na styk”. W sytuacji, gdy szarpiąc nęcisko rozpostarł skrzydła ( do 1,8 metra, a siedzący ptak miał 1/3 tej wartości) przydałby się wówczas obiektyw mniej jak połowę tej ogniskowej. Do tego odlatujący ptak wymagał krótszych ogniskowych, pod warunkiem, że odlatywał w naszym kierunku. To też nie było do przewidzenia. Ale ostatecznie udało się! Po czterech dniach wyczerpującego czuwania, udało się wyjść z czatowni ze zdjęciami dorosłego puchacza, wykonanymi w świetle dziennym! Galeria puchacza na mojej stronie wreszcie zyskała zdjęcia oddające cały urok, majestat i piękno tego niesamowitego ptaka. Fotografowanie sów wymaga poświęcenia. W Kanadzie siarczysty mróz utrudniał fotografowanie puchacza śnieżnego, tutaj cztery dni bez normalnego snu w towarzystwie uciążliwych komarów. Ale sowy są tego warte - zapewniam. Zdjęcia rekompensują wszystkie trudności i jest do czego wracać wspominając taką sesję fotograficzną, zwłaszcza niesamowite spojrzenie puchacza i jego bezszelestny lot. Po sześciu latach od fotografowania młodych puchaczy, galeria została uzupełniona o zdjęcia dorosłych ptaków. Galeria z nowymi zdjęciami trafia do nowości i moich ulubionych galerii na mojej stronie. Z puchaczem nie może być inaczej! Niesamowity ptak, trudny do sfotografowania, ale wreszcie udało się! Nie była to tradycyjna ptasia wyprawa, ale czterodniowe zamieszkanie w czatowni dedykowanej puchaczowi. Opuszczaliśmy ją około 9 rano, by wrócić około 17:00. W tej przerwie poszukiwaliśmy ptaków w okolicy. Było to jak fińskie safari. Nie było łatwo o ptaki, wszędzie komary. Niemniej jednak, po wykonaniu przynajmniej jednego poprawnego zdjęcia danego gatunku, zostały one dodane do galerii, co umożliwiło powstanie galerii "Finlandia - ptaki". Największe zmiany zaszły w galerii kulika wielkiego, gila, muchołówki żałobnej, ale też udało się wykonać kilka ciekawych ujęć kosa. Tradycyjnie po powrocie z wyprawy, zamieszczam w informacjach w każdej galerii wykaz nowopowstałych i zmodyfikowanych zdjęciami z wyprawy galerii. Wykaz jest jednocześnie zbiorem linków do tych galerii. Jeśli za nazwą gatunku w nawiasie znajduje się litera "T", galeria zawiera tekst o danym gatunku. Aby szybko przeglądać wszystkie ptasie galerie zmienione po fotografowaniu w Finlandii, wystarczy w przeglądarce wyszukać w zakładce po prawej stronie "słowa klucze" i znaleźć "Finlandia - ptaki".

FINLANDIA -język POLSKI